piątek, 6 lipca 2012

1.


Zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje tuż przed śmiercią? Wiele słyszy się o tym, że podobno całe życie staje nam przed oczami. W moim przypadku było jednak zupełnie inaczej.
Nie stanęła mi przed oczami moja egzystencja od samych narodzin aż po dzień, w którym w zawrotnym tempie rozbiłem samochód o wystający pień drzewa, pozbawiając się tym samym kolejnych lat beztroskiego, młodzieńczego żywotu. Może to i lepiej, nie jestem do końca przekonany, czy chciałbym jeszcze raz przeżywać każdą z przebytych chwil na nowo. Z pewnością nie tę, w której Louis z głośnym hukiem stoczył się ze schodów z pierwszego piętra na parter, tuż pod moje nogi, tracąc przytomność. Ani tę, w której Nasz zespół przestał być zespołem, a One Direction w ciągu zaledwie doby, z najpopularniejszego na świecie boysbandu, stało się wyłącznie grupą pięciu młodzieńców, wymuszenie dukających teksty banalnych piosenek. Kiedy właściwie upadliśmy tak nisko? W momencie, kiedy nasz manager postanowił wyciągnąć z Nas jeszcze więcej. Tak bardzo chciał zarobić na przynoszącym krocie, dobrze prosperującym zespole, że przeoczył granicę bycia naszym menagerem, a stał się tyranem, który dobrowolnie katował Nas nieustającymi próbami, koncertami, wywiadami i sesjami zdjęciowymi. A wszystko to dla grubej kasy, którą kochał ponad wszystko. Może nawet bardziej, niż kiedyś kochał Nas, a kochał i to bolało najbardziej. O tym wszystkim nie chciałbym pamiętać. Jednak zaprzeczyłbym sam sobie, twierdząc, że nie chciałbym na nowo poczuć smaku kilku wydarzeń z listy moich najukochańszych chwil: dzień, w którym One Direction został sformowany, kiedy zaczął się w Naszym życiu nowy etap, czy czas, który z chłopakami spędziliśmy w moim domu, starając się lepiej poznać i jednocześnie stworzyliśmy tę niesamowitą więź, która łączyła Nas ciasno przez kolejne lata. Nigdy nie chciałbym zapomnieć o gromkim śmiechu Louisa i pogodzie ducha, którym zarażał wszystkich w okół, czarującym i zarazem tajemniczym sposobie bycia Zayna, opiekuńczości Liama - chłopak ma serce na dłoni, czy cieple i trosce, które przejawiał nadzwyczaj kruchy Niall. Nie chciałbym zapomnieć o Naszej fantastycznej piątce, o szczególnej przyjaźni, która połączyła Nas na zawsze. Chciałbym też pamiętać o mamie i Gemmie, tak bardzo je kocham, do szaleństwa. I Robinie, moim ojczymie, chociaż niekiedy bywało między nami naprawdę ciężko.
Tak się jednak nie stało. W ostatnim przypływie świadomości, tuż przed całkowitym odpłynięciem w stan słodkiej nieświadomości, usłyszałem złowieszczy śmiech Phila, który wzbudził we mnie jeszcze ostatni ludzki odruch jakim był strach i głuchy skowyt Louisa, roznoszący się echem wewnątrz każdej komórki mojego ciała. Widziałem przed oczami momenty, które wydarzyły się tuż przed moim wypadkiem. Zobaczyłem Naszego managera z całych sił napierającego na Lou, który z trudnością łapał oddech, przyparty do ściany. Czułem ból dłoni, który pojawił się w momencie, gdy pragnąc ochronić przyjaciela przed agresją Phila, zacząłem na oślep okładać go pięściami i choć nie miałem żadnych szans robiłem co mogłem, choć chyba nie wystarczająco. Im bardziej starałem się chronić Lou, tym bardziej Phil zacieśniał uścisk na jego szyi. Ogarniała mnie coraz to większa fala bezradności i wściekłości, które składały się na serię coraz to silniejszych ciosów, kierowanych w stronę Phila. Nie przynosiły one jednak nadal żadnych rezultatów. Twarz Louisa wręcz zsiniała, zaczęła robić się wręcz zielona, widziałem łzy, z wolna spływające po policzkach, jego płacz, wcześniej głośny i histeryczny, ucichł niemal zupełnie. Widziałem, jak uchodzi z niego życie. Nagle jakby jego dusza uciekła. Wtedy to, palce Phila powoli rozcieśniły uścisk, po czym całkowicie się z niego wyswobodzając, pozwolił martwemu Lou upaść na podłogę. Udusił go na moich oczach, a świadomość tego, że nie mogłem nic zrobić, odgradzała mi dopływ tlenu, a z mojego życia nagle pozostały strzępki. Chciałem upaść obok Lou, chciałem szarpać go, znaleźć sposób, by przywrócić go do życia, jednak w momencie, kiedy Phil doskoczył i do mnie, zdałem sobie sprawę, że powinienem uciekać. Nie wskrzeszę przyjaciela, ale jeśli ten psychopata zabije i mnie, ludzie nigdy nie dowiedzą się, jakim zwierzęciem był, brutalnym i zaborczym. Zdałem sobie sprawę, że jeśli oddam się w jego ręce, co krążyło po mojej głowie, bo czułem jak moje siły uciekają mi wszędy, nigdy nie poniesie odpowiedzialności za zabicie Louisa Tomlinsona, mojego najlepszego przyjaciela, druha i kompana, człowieka, bez którego moje życie nie było już nic warte. Mojej największej miłości. Rzuciłem się więc pędem do wyjścia, nie tracąc ani sekundy. Skierowałem się prosto na schody, wiodące na parking, na którym wcześniej tego wieczoru zostawiłem swój samochód. Słyszałem jego kroki, kiedy znacznie wolniejszy ode mnie, wlókł się moim śladem, chcąc mnie dopaść. Okazałem się jednak o niebo zwinniejszy i szybszy, mimo zamglonych łzami oczu i drżącego z emocji ciała. Adrenalina i motywacja dodawały mi wręcz nadprzyrodzoną siłę. Wskoczyłem do auta i zapaliłem silnik. Nie wiem, jak udało mi się ruszyć i ominąć wszystkie pozostawione na parkingu auta. Nigdy wcześniej się tak nie czułem. Nigdy wcześniej nie byłem równie zdruzgotany. Dopiero kiedy zajechałem w ciemną uliczkę, wciąż utrzymując równomierne, zdecydowanie za szybkie tempo jazdy, zaniosłem się głośnym szlochem. Co z tego, że zamkną Phila, skoro nie istnieje sposób, by przywrócić życie Lou? Co stanie się ze mną, jak uda mi się przetrwać, mając świadomość, że lepsza część mnie zginęła bezpowrotnie? I w końcu, jak przeżyję kolejną burzę łez Liama, Zayna i Nialla? Te myśli zabijały mnie. Zupełnie się pogubiłem, usilnie starałem się ze sobą walczyć, jednak świadomość, że umarła właśnie najcudowniejsza osoba, jaką znałem, miała nade mną przewagę. Silnik kręcił się na największych obrotach..
Nie wiem kiedy przeleciałem przez przednią szybę i w jakiś sposób wylądowałem spory kawałek za samochodem. Po za bezwolnym opadaniem w dół i lekkością bytu, w głowie były tylko te złe, migające wspomnienia, które wydawały się trwać w nieskończoność, a śmierć..



to prolog, dopiero zaczynamy. tak MY. to opowiadanie piszą dwie duszyczki. mamy nadzieję, że się spodoba:)

4 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem pomysłu. Nigdy jakoś nad wyraz nie przepadałam za opowiadaniami wiążącymi się ze śmiercią któregoś z chłopaków, ale to wydaje się takie.. inne? Sama nie wiem jakimi należy określić je słowami. Jestem ciekawa rozwinięcia sytuacji. Mogę jedynie powiedzieć, że zdania zlewają się w cudowną całość, czyta się lekko. Nie ukrywam jednak, że w ramiona zagarnął mnie smutek. Pozdrawiam xx

    http://minty-monday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu znalazłam czas by to przeczytać. I muszę przyznać, że to wszytko mną wstrząsnęło i to bardzo. To wszytko, to w jaki sposób to opisałyście ... czułam jak po moich zgarbionych pod wpływem przysuwania się do monitora, plecach przechodziły mnie dreszcze. To coś cudownego. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i weny Kochane, wiele, wiele weny. Xx.

    http://1dsidebyside.blogspot.com/
    http://babyiamaddictedtoyou11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiem jak to opisać. Nie czytałam jeszcze nic podobnego, gratuluję pomysłu, tylko szkoda, że jeden z chłopaków nie żyje to smutne. Ale czekam na następne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod wrażeniem! To coś nowego, coś czego nigdzie nie widziałam i szczerze mam nadzieję, że będzie dobrze. Bo widzę, że macie talent. Boże, dziękuje, że znalazłam to opowiadanie!
    Możesz informować mnie na : closed-feeling.blogspot.com ? :)

    OdpowiedzUsuń